VISUAL INSANITY

Wirtualna rzeczywistość pojawiała się w filmach od dawna. Ludzie zatapiający się w alternatywnym świecie, gdzie wszystko było lepsze, piękniejsze i bardziej dopasowane do naszych potrzeb. Ludzie tracący świadomość i spędzający cały czas wolny w sieci. Sama przez rok potrafiłam grać w World of Warcraft godzinami przyklejona do monitora, więc wiem o czym mówię.

Wynika to wszystko z niesamowitego postępu technologicznego oraz nowych technik odzwierciedlenia rzeczywistości, czyli wizualizacji i modelowania przestrzeni. Na początku moich studiów wizualizacje architektoniczne były tematem raczkującym. Zarówno moja siostra jak i ja dużo czasu spędziłyśmy nad deską kreślarską, rysowaniu, malowaniu i ręcznie wykonywanych modelach budynków czy więźby dachowej. Wielu architektów na całym świecie podkreśla wagę takich manualnych zdolności. Będąc w liceum pomagałam siostrze tworzyć z kartonu, styropianu czy drewna wspaniałe modele, które posiadając własny ciężar, szybko pokazywały niedociągnięcia projektowe. Dawało to możliwość interakcji z budynkiem w mniejszej skali, podobnie jak tworzenie modeli samochodów z gliny w początkowych fazach projektowania samochodu. Frank Gehry tworząc Guggenheim Museum w Bilbao tą jakże elektryzującą elewacje, dopieszczał właśnie manualnie. Była zwieńczeniem konceptu wnętrza, wisienką na żelbetowym torcie organicznych i zarazem ostrych kształtów. Autor widząc budynek, obracając nim już wiedział, że czegoś brakuje. Powstał nawet film autorstwa Sydneya Pollacka o architekcie i właśnie tym obiekcie, gdzie Gehry stara się wytłumaczyć wizję i proces powstawania obiektu człowiekowi, który z architekturą miał do czynienia tyle co ja z fizyką kwantową. Gorąco polecam.

gwiazda z papieru

Ja i moja gwiazda:)

Zrobiło się poważnie i długo, a nie o tym miałam pisać. Tak jest u mnie często, gdy się za bardzo podniecam architektonicznymi perełkami.

Już na początku moich studiów rozpoczął się w Polsce bum na projektowanie przestrzeni wirtualnie. Gry komputerowe prześcigały się w efektach specjalnych, podobnie było w filmach. Programów do wizualizacji było coraz więcej. Sama wpadłam w pułapkę pięknych widoków łasząc się na Syberię 1 i 2 oraz inne gry czy zachwycając się fantazją twórców World of Warcraft. Już trochę wcześniej bo w roku 1999, kiedy na ekrany kin zawitało „Mroczne Widmo” siedziałam przyklejona do ekranu podziwiając ogromny wkład pracy nad urbanistyką miast. Projektowanie nabrało innego wymiaru. Trójwymiaru.

Syberia - gra

Screenshot z gry Syberia

Mogło być to błogosławieństwem, a mogło być także pułapką. O ile w grach komputerowych czy w kinematografii pomogło to w realizacji niemożliwych wizji reżyserów (George Lucas zawsze twierdził, że technologia nie jest jeszcze gotowa na jego wyobraźnie), tak w świecie architektury oznaczało to coś trochę innego.

Pozwoliło pokazać ludziom o co nam w ogóle chodzi. Teraz gdy projektujemy mamy możliwość tworzenia fotorealistycznych wizualizacji, oddających nawet poziom wilgotności ścierki w kuchni. Chodzi głównie o pokazanie jak w łazience będzie wyglądać szkło matowe, a jak gładkie lub jak na elewacji będą wyglądać płyty z piaskowca, a jak tynk strukturalny. Daje to nam większe pole manewru, a wam możliwość zobaczenie tego, co siedzi w naszej głowie.

Było to duże ułatwienie. Projekty zaczęły wyglądać zupełnie inaczej. Zaczęły być ładniejsze, bardziej rzeczywiste. Pokazywały nawet trawkę przed domem muśniętą wiatrem. Bomba! Ale…

Zawsze jest jakieś ale. Wszyscy zachłysnęliśmy się możliwościami jakie dają nowe programy. Coraz więcej czasu poświęcamy nad wyglądem naszej prezentacji projektowej. Jest to w chwili obecnej bardzo ważny element dający duży prestiż i podziw kolegów i koleżanek z branży. Czasami ubolewa nad tym wartość merytoryczna zadania wraz jej funkcjonalnością. Bo trzeba zabłysnąć swoimi umiejętnościami renderingu. Później wrzucimy do Photoshopa i podrasujemy, wrzucimy na stronkę i jesteśmy boscy.

Łazienka - wizualizacja

Wizualizacja łazienki

Nienawidzę Photoshopa. Obrabianie wszelakich zdjęć czy wizualizacji jest mi praktycznie obce. Spójrzmy na świat mody i okładki magazynów. Czy to nie jest kłamstwo i kreowanie wizerunku? Ok ja rozumiem, że teraz jest jak jest, a jest to wyścig. Wyścig na to co ładne, to co atrakcyjne. Tak jest w każdej branży. Jednak wolę poczekać na dobre ujęcie, wypocić siebie i mój wymęczony komputer nad wizualizacją godzinę więcej niż wszystko podrasowywać. Ot takie moje zdanie.

Praca w programach 3D Studio Max, Blender czy Google Sketch Up nie jest mi obca. Była i jest niesamowitym ułatwieniem i jestem wdzięczna, że wymyślono takie narzędzia. Wielu moich kolegów i koleżanek wykonują takie wizualizacje, że szczęka mi opada jak je widzę, doszukując się detali potwierdzający fakt, że nie są to zdjęcia. Podziwiam ich i darzę ogromnym szacunkiem. Świat bez wypasionych gier komputerowych podnoszący poprzeczkę naszym sprzętom oraz coraz piękniejszych miast w filmach byłby biedniejszy. Jednak nie dajmy się zwieść technologii. Ręczne robótki są niezbędne w projektowaniu w każdej branży i ćwiczą umysł. Jeśli nie zachłyśniemy się nowoczesnością i połączymy nowatorskie rozwiązania z odrobiną rozsądku nasze projekty będą coraz lepsze, i pomogą nam zbliżyć się do upragnionej perfekcji. 

Architekt z zamiłowania. Kreuje w głowie, na papierze i w internecie. A co? Wszystko co się da zbudować a to co już zbudowane lubi analizować.



3 komentarzy

  1. Piwoes wrote:

    Zasadą dobrze zrobionego zdjęcia, poza odpowiednim światłem i sprawami technicznymi, jest wybranie odpowiedniego kadru. Sprawa oczywista, nie ma o czym gadać, nawet najbardziej nieciekawy obiekt można uatrakcyjnić dobrą kompozycją i pomysłem na niecodzienne umiejscowienie fotografowanego obiektu w „ramce”. Niejednokrotnie zdarzało mi się uznać dany budynek lub wnętrze za genialne, dzięki dobrze zrobionemu zdjęciu, a po weryfikacji na normalnych fotografiach, okazywało się, że nie ma szału. Tak sprawa się ma z fotografią, gdzie wszystko jest zastane, możemy tylko ustawić kadr i poczekać na odpowiednie światło. W przypadku wizualizacji i to tworzonej przez samego architekta, pole do popisu jest jeszcze większe, a co za tym idzie niebezpieczeństwo przekłamania również rośnie. Architekt może sobie strzelić „wizkę” z dowolnego punktu, nawet zza sąsiedniego budynku, bo nic go nie ogranicza. Poza tym jako autor projektu może tak wymodelować bryłę, że będzie się genialnie prezentować w wybranych ujęciach (ustawianych przez architekta), które nijak się mają do późniejszego oglądu budynku w realu. Pełna zgoda, 3D jest super dla projektanta, ale jest zmorą, jeżeli chodzi o zdrowy rozsądek przy prezentacji projektu inwestorowi. Myślę, że dlatego mamy sporo średnich budynków, bo inwestor podjarał się wizualizacją, wyłożył forsę, a jak już obiekt powstał, to wypadł blado na tle cyfrowej wizji. Z drugiej strony jak było wcześniej? Malowanie akwarelą lub kredkami? Przedstawianie podkolorowanych ręcznie elewacji?

  2. Karolina wrote:

    Być może dlatego, że inwestor nie dostawał gotowych ślicznych podrasowanych fotorealistycznych wizek nie miał takich wymagań do powstającego budynku. Nie miał tej obietnicy. Kiedyś rysując szkice czy pokolorowane aksonometrie mogliśmy sobie jedynie wyobrazić w naszych głowach jak będzie wyglądać zadana realizacja. Sami stawiamy sobie poprzeczkę wymuskanymi obrazkami, które niekiedy w obliczu realiów budowlanych tylko tracą….

  3. judyta wrote:

    Masz dużo racji:) w internecie świat jest przedsyawiony zbyt pięknie:)

Przeczytaj poprzedni wpis:
Proste wnętrze
GRA POTRZEB

Pół roku temu przeczytałam książkę pod tytułem „ARCHITEKT”, której autorem jest raczej mało znany w Polsce, psycholog Keith Ablow. Z...

Zamknij