SZALONA WDOWA
Jako córka Pani Historyk Sztuki miałam zawsze pełną bibliotekę, która zarazem mnie przyciągała a zarazem odstraszała ilością wiedzy. Wiedziałam, że 90%, o ile nie więcej, siedziało w głowie mojej rodzicielki, co wzbudzało podziw. Jej praca naukowa wydawała się zawsze twierdzą, do której nie mam klucza i nigdy nie będę posiadała takiej determinacji aby go zdobyć. Na szczęście moje wykształcenie sprawiło, że to nad czym pracowała, zaczęło być naturalnym uzupełnieniem moich zainteresowań i od ładnych paru lat sama zaczynam się zagłębiać w zakamarki biblioteki.
Pamiętam ze studiów mój zachwyt na zajęciach dotyczących Ebenezera Howarda i jego idei „Miasta-Ogrodów”. Jak zawsze zafascynowana utopijnymi pomysłami i ten na długo pozostał w mojej pamięci. Odległość dziesiątek lat i zaledwie parę realizacji w Anglii sprawiło, że temat wspominałam jako jeden z wielu eksperymentów urbanistycznych schowanych do kieszeni jednak po głębszej analizie projektu, który zaraz przedstawię, dochodzę do wniosku, że był to początek pięknej myśli i początek nowej świadomości.
Jednym z pierwszych przebłysków mojego zainteresowania w pracę mamy był „projekt-pająk”. Oczywiście wymyśliłam sobie dla niego nazwę. Jakżeby inaczej. Po czterech zdaniach umarłam z nudów i odpuściłam temat. Ostatnio, dobrych parę lat później, znowu na niego trafiłam i już nie pozwoliłam aby moja ignorancja wzięła górę. Dojrzałam! Zmądrzałam! Alleluja!
pocztówka ze zdjęciem założenia szpitalnego
Dawny „projekt-pająk” zyskał nazwę. To bardzo ceniony w kręgach historyczno-architektonicznych „Zespół Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych” w Lubiążu. Moje pierwsze skojarzenie poszło w stronę filmu „Lot nad kukułczym gniazdem” czy „Przerwana lekcja muzyki”. Miejsca owiane złą sławą. Makabra.
Nic bardziej błędnego.
Oto przede mną znajdował się plan założenia nowoczesnego zarówno urbanistycznie jak i ideologicznie. Nie przypadkowo nawiązałam do Howarda na początku. Ten szpital, zaprojektowany przez niemieckiego architekta Eduarda Blumnera powstał z fascynacji autora do wspomnianych założeń ogrodowych i znajduje się godzinę drogi od Wrocławia. Patrząc na plan nie mogę wyjść z podziwu jaki obszar przeznaczono na projekt. Budynki toną w zieleni co widać na aktualnym zdjęciu z Google Maps. Tak moi drodzy – istnieje do dziś i funkcjonuje aczkolwiek nie wszystko. Układ budynków jest osiowy jak w większości realizacji niemieckich a całość miała być samowystarczalna. Miasto w mieście, a raczej wsi. Jest portiernia na wejściu, dom mieszkalny dla urzędników, domy mieszkalne dla lekarzy, liczne pawilony dla chorych zatopione w parku. Jest świetlica, gdzie pacjenci urządzali pokazy i przedstawienia, jest osobny budynek kuchni i pralni, cmentarz. Poza parkiem jest gospodarstwo i pola uprawne dające miejsca pracy dla pacjentów, gdzie mogli się spełniać i pomagać. Są otaczające sady oraz boiska i miejsca rekreacji. Pawilony projektowano z wielką dbałością o poziom nasłoneczniania i przewietrzania budynków dla komfortu pacjentów. Każdy miał ganki, tarasy, loggie i okalający wewnętrzny ogród. Co ciekawe, było to jedne z pierwszych miejsc, gdzie przyjęci nie byli przetrzymywani na siłę. Ci, którzy stwarzali zagrożenie, w osobnych budynkach mieli ogrodzenie i własne parki jednak cztery ostatnie budynki są całkowicie otwarte na przyrodę i okalający teren. Mieli pełną swobodę.
niemiecki plan urbanistyczny szpitala psychiatrycznego
W tym miejscu stawiano na człowieka. Stawiano, na jego powrót do zdrowia i już na etapie projektu zadbano o wszystko aby czuli się tam jak najlepiej.
Kto teraz wybuduje założenie, które potrzebuje 20 razy albo i więcej przestrzeni na zieleń? Kto pójdzie na jakość a nie ilość? Jaki deweloper? Pokażcie mi takiego! Ok. Przyznaje. Teren był w rękach Państwa Niemieckiego, które dawało tyle kasy na to założenie ile żaden prywaciarz u nas a na pewno nie Państwo. Możemy przeklinać Niemców ile chcemy ale poziom budownictwa tamtych czasów jest niezwykły, dojrzały, empatyczny. Co jest wizytówką Wrocławia? Oprócz Ratusza oczywiście? Hala Stulecia wraz z Zoo i otaczającym terenem. Projekt kolejnego Niemca także osiowy oraz pełen zieleni.
aktualny widok założenia z Google Maps
Plan dróżek nie mógł być przypadkowy. Chociaż kto to wie. Może przypadkowość rodzi tak genialne rozwiązania? Dla mnie na zawsze będzie przypominał czarną wdowę, najgroźniejszą z pająków. Być może analogia miała symbolizować najgorszą śmierć jaka może być – śmierć przez szaleństwo.