POWRÓT Z ZAŚWIATÓW
Zadziwiające jest jak prowadzenie bloga uzależnia. Trzy tygodnie niedziałającej strony aby przenieść i zoptymalizować hosting. Trzy tygodnie bez komentarzy, bez możliwości umieszczenia w wirtualnej przestrzeni swoich złotych myśli. Dla niektórych to niecały miesiąc, kropla w morzu naszej egzystencji. Dla blogera to wieczność, lecące na łeb na szyje statystyki i oczywiste ograniczenie.
Dla części moich znajomych taki werbalny ekshibicjonizm jest niezrozumiały, bezsensowny i niepotrzebny. Część ludzi woli zachować swoje przemyślenia dla siebie. Uczucia to w końcu bardzo prywatna sprawa. Dzieląc czas na pracę, hobby i pasje nie potrafię o którymś aspekcie zapomnieć. Podczas tych trzech tygodni miałam dużo pomysłów, które teraz opublikowane byłyby kompletnie nie na czasie. Prawdopodobnie jednak zaryzykuję i umieszczę je na dniach bo, pomimo że minął czas gorących reakcji, to wrażenie jeszcze ze mnie do końca nie wyparowało. O nie!
Wczoraj pojawiłam się na nowo w internetach i budząc się dzisiaj rano wiedziałam, że muszę wspomnieć o części mojego życia, która wywiera na mnie ogromny wpływ. Są to moje sny.
Wielokrotnie myślałam aby stworzyć osobną kategorie na blogu na ten temat. Ba! Nawet myślałam czy nie otworzyć całkowicie osobnego bloga. Kiedyś były bardziej popularne. Senniczki o chmurkach i króliczkach kiedyś okupowały internet. Były (i pewnie nadal są) strony o tłumaczeniu snów. Ja nie muszę moich tłumaczyć. Są pogiętą wersją mojego życia, czasami bardziej, czasami mniej subtelnie nawiązują do wszelkich sytuacji i myśli pędzących galopem przez moją głowę. Ale co jest w nich najlepsze to to, że około 70% treści odnosi się do architektury i sztuki i w niezwykły sposób potrafią podsunąć mi rozwiązania i pomysły projektowe.
Przykładowo dzisiaj obudziłam się rano z niezwykłym poczuciem wykorzystania mojej podświadomości w nocy. Otóż śniło mi się, że mój świętej pamięci dziadek nie zmarł a został uwięziony w podniebnym więzieniu nowej generacji (wyniki rozmyślań wczorajszych o dziadku i oglądania filmu ze Stallone’m „Plan ucieczki”). Więzienie było okrągłe i unosiło się w chmurach podobnie jak część nowoczesnych domostw przeniesionych z powierzchni Ziemii. Plan, moi drodzy, polegał na tym aby wymyślić sposób dotarcia do podniebnego, bardzo dobrze strzeżonego dziwacznego obozu pracy, wyciągnięcie dziadka stamtąd i powrócenie z nim na dół. Miałam pomoc, jednak do tej pory nie pamiętam twarzy tej osoby. Wiem tylko, że był to facet. Skok planowałam wiele miesięcy. Za pomocą technologii sufitów napinanych DPS (nawiązanie do nowoczesnej technologii sufitów) stworzyłam wielopoziomowy „budynek” sięgający chmur. Wiele tygodni poświęciłam treningom, specjalnej technice przeskakiwania z poziomu na poziom, w górę i w dół aby nie spaść, a jednocześnie osiągnąć szybkość i zwinność na napinanych, sprężystych powierzchniach. Po pewnym czasie decyduję się na skok, który kończy się oczywistym sukcesem (film akcji jak się patrzy). Nie mam pojęcia jak ominęłam straże. Wiem, że uwolniłam dziadka i udało mi się z nim przedostać do domu. Wiedziałam, że jesteśmy ścigani przez wszechwiedzące siły zła, które nie dadzą nam żyć w spokoju skoro wymknęliśmy się spod ich sądzących dłoni. Tu zaczynają się fantastyczne odnośniki do filmów. Sprawą zajął się Gandalf i postanowił zabrać nas i ukryć w „safe house”, który nam przygotował. Pojawia się także Ron z Harrego Pottera, który nam w tym pomaga. Możecie mi wierzyć – sama się zastanawiam jak te myśli trafiają do mojej głowy. Jakie złożone procesy muszą zachodzić aby wytworzyć taką porąbaną treść. Dopiero pisząc ten artykuł zdaje sobie sprawę, że to porąbana wersja mojej tęsknoty za dziadkiem i chęci wyrwania go z bram Nieba bez względu czy istnieje w opowiadanej w Biblii wersji czy też jakieś abstrakcyjnej jego wersji w alternatywnej rzeczywistości. Jakkolwiek przedstawiana jest dla mnie w tym momencie siłą zła, która porwała i trzyma dziadzia gdzieś nade mną.
Te sny powodują u mnie wybuchy śmiechu a zarazem chwilę zadumy, czasami inspirację lub gotowe pomysły na projekt. To w moich snach lubię. Tą nieprzewidywalność. Wielu ludzi ma sny jednak nie wszyscy je zapamiętują. Zawsze jak się budzę, staram się powtórzyć to, o czym śniłam. Tym razem sen przekradł abstrakcyjną wersję Nieba podarowując mi porąbane dodatki związane z moim zawodem.
Ciekawe co przyniesie mi kolejny.
Właśnie przyśnił Ci się pomysł na super film o tematyce SF, może zacznij pisać scenariusze
Mi ostatnio śniło się, że wyrzuciłem moją przyszłą teściową przez okno 😛 Co z tym fantem zrobić?
Fajnie, że blog wrócił,
pozdro!
Hmm teściowa ciężka sprawa. Myślę, że Twoje fantazje pozostaną w Twojej głowie:) Zrobiłabym furorę w Hollywoodzie filmami SF klasy D hell yeah !!
Super sprawa z Twoimi snami. Sen typu film akcji zdarzył mi się kilka razy w życiu, więc jest czego zazdrościć. To chyba oznaka tego, że jesteś spokojną osobą (ta, jasne:P), albo masz wyciszoną duszę spoczywającą niczym kwiat lotosu na gładkiej tafli wody ; ) Moje sny dość często są przepełnione łażeniem po chwiejnych kładkach, 30-metrowych starych drabinach nad przepaścią itp.
Historia świetna, dobrze się bawiłem przy czytaniu tego wpisu.
Co do sposobu wspinania się do więzienia – wnoszę po tym, że Twój „fioł” na punkcie architektury nie maleje od lat, żeby nie powiedzieć, że jest w fazie silnego wzrostu
Ha! Wiesz doskonale, że osobą spokojną nie jestem:) Powinnam mieć sny typu lejący się wodospad aby uspokajać moją duszę tu takie dziwy. Drabiny nad przepaścią? Czyżbyś prowadził życie na krawędzi?
Mnie także fascynuje tematyka snów. Od wielu lat piszę i twoja wyśniona historia byłaby genialnym materiałem na książkę, sama bym chętnie po taką sięgnęła :))) Dla mnie moje sny są największą inspiracją do tworzenia. Sen to taka fascynująca strefa nad którą trudno jest mieć kontrolę :))
Fajny artykuł 😛